Żeglarz, marketingowiec, kręglarz, pasjonat podróżowania, kreator i twórca artystyczny, miłośnik modelarstwa i Formuły 1. Ojciec i mąż.
Moją pasją jest pomaganie.
Wychowywałem się w rodzinie żeglarzy i od samego początku było wiadomo, że ja również będę żeglarzem. Pewne rzeczy ma się w genach. Moja mama w wieku 18 lat uciekła z domu i popłynęła w dwumiesięczny rejs na Wyspy Owcze, następnie jako jedyna kobieta studiowała w Akademii Morskiej w Gdyni. Ojciec z kolei był nauczycielem WF-u, sportowcem i żeglarzem. Poznali się na wodzie. Później razem zamieszkali w Pucku, gdzie aktywnie działali w tutejszym Klubie Sportowym „Zatoka”. Ojciec prowadził tam szkółkę żeglarską, w której w wieku 5 lat stawiałem swoje pierwsze kroki w tej dziedzinie. Tata zginął na morzu. Miałem 6 lat. Jacht „Polaris”, którym płynął, zatonął na wysokości Rozewia. Jemu jedynemu nie udało się uratować. Od tamtej pory mama raczej starała się przekierować moje zainteresowania z żeglarstwa na inne dyscypliny i tak zostałem kręglarzem. Przez kilkanaście lat trenowałem i spełniłem swoje marzenia: byłem w kadrze narodowej, brałem udział w Mistrzostwach Świata juniorów w Kręglarstwie Klasycznym, na których razem z kolegami z kadry zająłem 8 miejsce drużynowo. Do żeglarstwa powróciłem dzięki koledze ojca, który organizował obozy żeglarsko-konne w Poznaniu. Początkowo pracowałem tam jako pomocnik, później instruktor, ucząc innych pływać na łódkach typu „Laser”. Wtedy też postanowiłem popłynąć na morze. Mama oczywiście przeżywała to strasznie, ale mimo wszystko rozumiała mnie i wspierała. Wróciłem do żeglarstwa, ale jeszcze nie zawodowo. Dopiero kiedy w 2015 roku zawodowo dołączyłem do branży żeglarskiej ostatecznie przywróciłem mój kurs na żagle.
Dlaczego Fundacja?
Dlatego że wiem, jak bardzo dziecko potrzebuje ojca, jak dziecko, które go nie ma, szuka wzorców do naśladowania, jak mocno pragnie, aby ktoś nim pokierował. Dziś sam jestem ojcem wspaniałego trzynastolatka. Syn powinien wychowywać się przy silnym, mocnym mężczyźnie, z którego może czerpać wzorce. Ja nie miałem takiej możliwości, mimo że moja mama dzielnie starała się zapewnić mi odpowiednie wykształcenie i wychowanie. Wiem, że nigdy nie zastąpię tym dzieciom ojca, ale wiem też, jak bardzo potrzebują one choć chwili uwagi od dorosłego, który je wysłucha, zrozumie i pokieruje. Dlatego pomagam.